niedziela, 2 listopada 2008

zadusznie

Dziwnie refleksyjne te święta, co właśnie minęły. Choć i tak dla mnie zawsze były raczej spokojne i rozlewające się gorącym woskiem w wieczornonocne spacery po Cmentarzu Bródnowskim, niż nerwowe i tłoczne z brakiem miejsc do parkowania i objazdami całej Warszawy. Bo w Zaduszki Cmentarz Bródnowski jest całkiem inny - bez względu na pogodę ciepły od zniczy. I śmierć jest tam tak oswojona - w spokojny, niehalloweenowy sposób.

Kiedy byłam mała maczałam palce w wosku robiąc grube woskowe naparstki.
Kiedy byłam większa zresztą też.

A dziś myślałam o moim Dziadku. Byłam jego ukochaną wnuczką - Nulką.
I całkiem niedawno uświadomiłam sobie, że pierwsze zdjęcie które zrobiłam, z którego byłam zadowolona - tym zadowoleniem podszytym nadzieją na coś więcej - zrobiłam właśnie jemu. Gdzieś tak latem 2002, zdjęcie robione moim pierwszym kompaktem.

KalinaStudio

To nic, że pokazując wtedy moje pierwsze fotograficzne dokonania w necie, zostałam równo obśmiana. Człowiek w końcu uczy się na błędach.

Dziadek umarł półtora roku temu. A dzień po jego pogrzebie spotkaniem z Julią, Asią Siwiec, Pchełką i Agą Bogacką rozpoczęło się najniezwyklejsze półtora roku w moim życiu.
Wielu wyjątkowych ludzi poznałam, swoje przeżyłam, bardzo dużo się nauczyłam. Fotograficznie i tak po ludzku.

Dziadek uwielbiał po tysiąckroć opowiadać, jak to spacerując ze mną musiał za każdym razem omijać szerokim łukiem wszelkie Kioski Ruchu. Bo jak zobaczyłam jakiś, nie odpuszczałam, ciągnęłam go za rękaw i było: kup mi niećkę! kup niećkę! W tłumaczeniu z nulkowego na dorosłe - książeczkę chciałam. Potem prosiłam Dziadka, żeby mi czytał tą książeczkę po kilkanaście razy, aż umiałam ją na pamięć.

Jak już miałam trochę więcej lat i czytałam sama, też nie mogłam się odkleić jak trafiłam na dobrą książkę. Było i tak, że po ostatniej stronie zaczynałam czytać od początku, szukałam najlepszych fragmentów, wymyślałam obsadę filmu.

Ciężko mi było pojąć, choć przecież to takie oczywiste, że aby móc zacząć czytać nową, starą muszę zamknąć i odłożyć na półkę.

Chyba niewiele się zmieniłam.

10 komentarzy:

Anonimowy pisze...

świetny wpis.. zdjęcia z resztą również. dziękuję i będę oglądał dalej ;)

Anonimowy pisze...

ładny wpis, bo szczery, osobisty i adekwatny do tematu. Kalina z ludzką twarzą, a nie demon polskiej fotografii ślubnej :) pozdrawiam

Aga Cudak pisze...

zawsze milo sie do Ciebie zaglada na bloga, ale dzisiejszy wpis jest wyjatkowy - taki cieply, spokojny. Az czlowiek ma ochote na chwile zatrzymac sie i pomyslec o tym, co go dobrego spotkalo, a jak wiele przed nim :)
dziekuje i pozdrawiam cieplutko :)

Anonimowy pisze...

bardzo ładny wpis, dobry, ciepły, zaangażowany, szczery - cała Ty :)
aż słyszę Twój głos w tych słowach

jestem pewna, że sprawiłaś Dziadkowi przyjemność tym wpisem

Anonimowy pisze...

Bardzo podoba mi się ten wpis - dużo w nim ciepła. Ja też byłem u dziadka w sobotę i dziękowałem mu za to, że to dzięki niemu robię zdjęcia. Mojego dziadka nie ma już trochę dłużej - 8 lat. Pozdrawiam.

Anonimowy pisze...

kalina wspaniałe masz wspomnienia, bardzo ci ich zazdroszczę.....ja nie pamiętam swoich dziadków .....
p.s. dobrze, że cię spotkałam

Anonimowy pisze...

To prawda, wspaniałe wspomnienia... Zazdroszczę każdemu kto ma takie, bo ja urodziłam się kiedy moich dziadków już nie było...

Anonimowy pisze...

dziekuje,.. za poznanie cie z innej strony,.. J.

Anonimowy pisze...

Tyle lat minelo, a Ty stempelka w photoshopie dalej nie potrafisz uzywac, zeby ta dziurke "zniknac" ;)

Zennon

Kalina pisze...

O rany julek, Zennon!! Jak ja się za tobą stęskniłam:))
Nawet z tej radości zduszę w sobie rozczarowanie, że chciałbyś zniknąć tą śliczną dziurkę od klucza, która robi cały kontekst i graficznie ładnie gra;))