Dziś mam pretekst doskonały wręcz - moja przyjaciółka Julia napisała o mnie coś bardzo miłego, co w sumie nie było może dla mnie czymś, czego bym się po niej nie spodziewała, ale pewne rzeczy wypowiedziane głos, albo zapisane, nabierają dodatkowego wymiaru.
No i nie mogłam pozwolić, żeby tyle dobrej energii ginęło odsyłane linkiem w pustkę, jaką dotąd był ten blog:)
Tak więc jestem, witam, żyję i będę tu pisać. I pokazywać zdjęcia.
Na dobry początek Julia podczas jednej z naszych kaw i słynne już ciasto marchewkowe. Dla zainteresowanych służę przepisem!
Dziękuję, Julia:)
1 komentarz:
Trafilem na Twojego bloga przez zupelny przypadek, snujac sie po sieci... i ta fotografia mnie rozwalila. Bardziej wesolego i optymistycznego porteciku juz daaawno nie widzialem.. (: frrru! poleciało do ulubionych . (: pozdrawiam
Jacek
Prześlij komentarz